[wpml_language_selector_widget]
Polish English French German Spanish Finnish Hebrew Swedish Norwegian Italian Czech Slovak Bulgarian Hungarian Portuguese Russian Chinese (Simplified) Japanese Hindi Arabic
[wpml_language_selector_widget]
Polish English French German Spanish Finnish Hebrew Swedish Norwegian Italian Czech Slovak Bulgarian Hungarian Portuguese Russian Chinese (Simplified) Japanese Hindi Arabic
Polish English French German Spanish Finnish Hebrew Swedish Norwegian Italian Czech Slovak Bulgarian Hungarian Portuguese Russian Chinese (Simplified) Japanese Hindi Arabic
[wpml_language_selector_widget]
Polish English French German Spanish Finnish Hebrew Swedish Norwegian Italian Czech Slovak Bulgarian Hungarian Portuguese Russian Chinese (Simplified) Japanese Hindi Arabic
Dział 7 Section 7 — Kulturalia, Historia Kultury, Rodzinne Powidoki...

Z Sensacji XX i XXI wieku…Klub Muzyczno-Jazzowy Maxim 1971-75 rok – z publicznym ostrzeżeniem “Ludzie…!!”

podziel się z innymi:

I. “Z Sensacji XX Wieku”

Warszawa, grudzień 1974 roku, na okładce miesięcznika JAZZ Nr 12/1974 ukazuje się bardzo poważne publiczne ostrzeżenie słynnego “Salonu Niezależnych” autora Jacka Kleyffa:

Ludzie!! Od lata 1972 działa w Warszawie nieformalna grupa zapalonych elektroników i architektów, czyli samobójców ……, którzy postanowili zorganizować klub muzyczny “Maxim”.

Słuchajcie, jest to element, który przyniesie …….

(całość do zapoznania się na dole wpisu)


Ale ab ovo:

Zaczęło się w Warszawie w latach 1971/2 – była wszechogarniająca szarość, smutek i bieda. I ta przerażająca komuna z ludźmi jednej partii, którzy twierdzili, że są panami rzeczywistości pomiatającymi ludźmi o innych poglądach, oraz, że członkowie tej jednej partii to chluba narodu, a reszta to ludzie drugiej kategorii (mentalność iście folwarczna), jak wyraził to pisarz Marek Nowakowski ,,Wokół coraz mniej twarzy, coraz więcej mord” (ostrzeżenie na przyszłość)*. Ludzie, po upadlającym Marcu’68 i tragicznych wypadkach Grudnia’70 reagowali różnie – jedni się w sobie zamknęli, ucichli zrezygnowani, drudzy ulegli poddaniu się władzy (powstał świat cyniczny, bez etyki i moralności), ale inni wkurzeni chcieli coś robić, działać, szukać wzajemnych kontaktów.

Grupa szalonych, młodych ludzi (na czele niezwykli architekci, elektronicy, muzycy) postanowiła rozbarwić to szare życie i w 1972 roku przystąpić do zorganizowania w Warszawie nowoczesnego ,,wolnego jak ptak” muzycznego klubu. Odszukali pusty, zamknięty lokal po dawnej powojennej knajpie “Maxim” – ogromne przedwojenne piwnice pod kinem Palladium, ul. Kniewskiego 7/9 – teraz Złota 7/9 – teraz mieści się tam studencki klub “Hybrydy” (z ramienia władz UW przejęły lokal od 1977 roku).

*) przypisy – w przygotowaniu

Nasze prace nad organizacją klubu MAXIM trwały trzy lata. Trzy długie lata ci zapaleńcy w swoich wolnych chwilach poświęcali wszystko dla Maxima, trzeba to wyraźnie powiedzieć – za darmo architekci wykonywali projekty klubu oraz budowlany nadzór, projektanci elektroniki plany i kompletację wyposażenia, równie za darmo specjaliści robili wymagane projekty technologiczne sal i zaplecza, oraz inne dokumentacje, w tym współtworzyli projekt nowej dużej wentylacji podziemia i klubu (brak takiej instalacji spowodował zamknięcie powojennej knajpy “Maxim” d. “Kaskada” przy ul. Kniewskiego teraz Złota 7/9). Przez te lata, dzień w dzień trwała praca klubowych wolontariuszy. I ten klub udało się otworzyć w końcu grudnia 1974 roku! Jeśli chodzi o program muzyczny klubu, to z założenia miał reprezentować różne gatunki muzyczne, w tym muzykę jazzową – tu trzeba wspomnieć o kontaktach z PSJ – Polskim Stowarzyszeniem Jazzowym. PSJ, które po zawieszeniu klubu Hybrydy przy ul. Mokotowskiej w 1973 roku szukało ,,na gwałt” w Warszawie nowego klubowego lokalu. Wtedy to Prezes PSJ Stanisław Staszek Cejrowski zaproponował dla naszego klubu Maxim bardzo ciekawą ofertę muzyczną i programową, która została przez Społeczną Radę Klubu Maxim zaakceptowana. Tak więc przystąpiliśmy do współpracy z PSJ.

Głównym organizatorem klubu MAXIM był nasz przyjaciel Marek Bogatek – teraz osiadły z rodziną w Sydney AU, głównym projektantem klubu był świetny architekt Krzysztof Pasternak, dalej pomagali w projektowaniu, otwarciu i wspieraniu klubu inni przyjaciele: Krzysztof Dydyński, Krzysztof Kelm, Jacek Kleyff, Andrzej Krzesiński, Tomasz Lechowski, Zofia Komeda, Maria Mioduszewska, Jakub “Kuba” Gontarczyk, Hanna Bakuła – Gontarczyk, Bożenna Hanczka, Wojciech Przepiórkiewicz, Andrzej ‘Staszel” Staszewski (po przyjacielsku udostępnił swoje specjalne bardzo nowoczesne urządzenia dyskotekowo-świetlno-psychodeliczne, w tym konsole i specjalne rzutniki świetlne, zjeździłem z nim kawał kraju, kiedy prowadził dyskoteki i spotkania muzyczne), oraz wielką kolekcję muzycznych płyt, równie Maciej Dobrski, Adam Halber, i wielu innych, a głównym propagatorem prasowym i członkiem Rady Programowej klubu MAXIM został redaktor Andrzej Ibis Wróblewski z dziennika “Życie Warszawy” – link do wspomnienia o nim i o Maximie:

https://narodowa.pl/exhibits/andrzej-ibis-wroblewski-przymruzone-oko-opatrznosci/

A więc po podpisaniu umowy programowej z PSJ, już jako pierwszy Klub Muzyczno-Jazzowy MAXIM w Polsce otworzył swoje wrota w prapremierze klubu dnia 31.12.1974 (wielki bal sylwestrowy u Maxima, prowadził Andrzej Rosiewicz), oraz dla szerokiej publiczności od dnia 1.01.1975 r. W organizacji świetnej i różnorakiej najlepszej muzyki klubu i w ramach społecznej rady programowej klubu współpracującej z PSJ pomagali nowo poznani przyjaciele – niezwykli, niezależni muzycy Czesław Niemen Wydrzycki, Jan Ptaszyn Wróblewski, Janusz Muniak, Zbyszek Namysłowski, i inni. Pamiętam, że Stanisław Cejrowski (jako Prezes PSJ) zaprosił mnie jako szefa klubu Maxim, wraz z ekipą PSJ i muzykami, w celu klubowej i przyjacielskiej integracji, na festiwal “Jazz nad Odrą” – niezwykłe wrocławskie muzyczne dni i … noce). Tak więc od 1.01.1975 r. wystartowały dziesiątki, jeśli nie setki klubowych koncertów w klubie muzyczno-jazzowym Maxim , czasami po 2-3 dziennie, jazzowe grupy z całej Polski i z zagranicy (np. “Leszek Żądło Ensemble” z Niemiec – patrz plakat zapowiadający koncert w Maximie przy wejściu do klubu – załączona fotografia nr 2) . Od początku 1975 roku klub jazzowy Maxim w centrum Warszawy stał się centrum jazzu w Polsce. Był to też, w swojej różnorakiej muzycznej koncepcji klub dyskotekowy, gdzie DJ-ami zostali najlepsi muzyczni prezenterzy w Polsce, tacy jak wspomniany Andrzej Staszewski, Maciej Dobrski, Adam Halber, i inni – ludzie bardzo serdeczni i otwarci. Pozwoliłem sobie przypomnieć bardzo ciekawą oficjalną listę polskich DJ-ów z 1974 roku w dodatkowym wpisie, ze względu na występowanie na niej bardzo znanych postaci polskiej kultury, muzyki, filmu, czy biznesu:

Historia Polskich Dyskotek Oficjalna Lista DJ-ów Prezenterów Dyskotek rok 1974 – Narodowa GA.PA

Wracając do historii Maxima: wielbicieli i przyjaciół klubu było coraz więcej. Niestety, klub muzyczny Maxim władze szybko i nagle zamknęły (już po kilku miesiącach!), ponieważ jak pamiętam na ten odcinek został ,,delegowany” nowy przedstawiciel komitetu wojewódzkiego partii (sic!) i wkrótce po objęciu przez niego stanowiska dyrektora warszawskiej gastronomii (WZG – właściciela lokalu) wezwał mnie do jego wielkiego gabinetu i zrobił mi karczemną awanturę: kto pozwolił na otwarcie lokalu, który jednostronnie łamie proste zasady gastronomii – “wóda, dziewczyny i śpiew?! (żart? – wcale nie – była taka teoria, że władza łatwiej kontroluje społeczeństwo czy świat przestępczy, jeśli tworzy i kontroluje dzienne i nocne knajpy z muzyką, alkoholem i panienkami – i po to dalej ten klub muzyczno-jazzowy Maxim w Warszawie na ulicy Kniewskiego teraz Złotej był władzy potrzebny jako nocna knajpa z wódą, a nie jakiś tam “wydumany” klub przyjaciół różnorakiej muzyki). Dla mnie moment rozstania był jak z teatru groteski – jak napisałem, zostałem wezwany do wielkiego gabinetu nowego pana dyrektora gastronomii w warszawskim PKiN, który zapytał się: “kierowniku, czy ma pan przy sobie klucze do “Maxima?”, odpowiedziałem, że “tak”,  “to pan kierownik je odda i położy tu u mnie na biurku” powiedział pan dyrektor, a następnie wezwał panią kadrową, która przyszła z już podpisanym zwolnieniem ,,ze skutkiem natychmiastowym” (to taki smutny obrazek z tamtych czasów, choć patrzę na to dziś z rozbawieniem).

Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy – ta grupa wielkich zapaleńców – społeczników, architektów, elektroników, muzyków jazzowych, DJ-ów, ludzi teatru i literatury, ludzi tworzących niezwykłą przyjacielską społeczną Radę Programową Klubu “Maxim”, spotkała się szybko z istniejącą rzeczywistością świata komuny i komercjalizacji . “Maxim” stał się jednym z najbardziej odwiedzanych miejsc na mapie rozrywki w Warszawie i w Polsce i szybko zyskał popularność, co nie uszło uwadze władzom gastronomii chcącym mieć tu lokal knajpowo-rozrywkowy w swoim rozumieniu (wóda, dziewczynki i tańce) – tu pamiętam, że byłem ,,zapraszany” (polecenie służbowe) przez dyrekcję gastronomii jako kierownik ,,zakładu” na specjalne przeglądy w restauracji Kongresowa w PKiN, dla wybrania 3 elementów składowych artystycznych występów w ,,każdym zakładzie gastronomicznym” tj. śpiewu solo, duetu tanecznego i… streap-teasu, i uparcie wymagano ode mnie, abym z nich wybrał program do ,,Maxima” – bo wicie, rozumicie, taka jest kulturalna i programowa linia władz. Klasyczny przypadek, do szerszego opisania, zamiany kultury na “czystą komerchę”.

Pamiętam też, że Agencja Koncertowa PSJ (organizator Andrzej Smereka) postanowiła po kilku miesiącach wynegocjować z nowymi władzami gastronomii organizację w Maximie działalności rozrywkowo-jazzowej na swoich zasadach – nowe otwarcie klubu, nazwijmy go “Klub Jazzowy Maxim Reaktywowany”, pod zupełnie nowym kierownictwem nastąpiło z początkiem 1976 roku. “Maxim” stał się klubem stricte komercyjnym.

Ale wracając do klubowych koncertów jazzowych w tym pierwszym ,,społecznym” Maximie – wiele gości klubu było nimi zachwyconych, grupy z Holandii, Niemiec, Anglii przychodziły do mnie z gratulacjami – mam wielką nadzieję, że wpis ten będzie uzupełniany przez gdzieś zachowane nagrania (archiwum PSJ, muzyków, słuchaczy), może też fotografie z tych koncertów (np. fotograficzne archiwum Marka Karewicza, pamiętam, że bywał w klubie pomagając w organizacji). Fotografie będą umieszczane jako dodatkowe w załączonym albumie zdjęć do tego wpisu. Inne klubowe pamiątki w dodatkowym wpisie.

  • Nagrania z Klubu “Maxim” w Warszawie będą umieszczane pod tymi linkami:
  • 1.
  • 2.

Wracając do lata 1975 roku – kiedy to zostaliśmy, bez podania przyczyny, brutalnie zmuszeni przez władze gastronomii (vide partii PZPR) do porzucenia wymarzonego klubu (ech, marzyciele i idealiści). Potem rozrzuciło nas po całym świecie – jak widać niektórych najlepszych przyjaciół aż do Australii.

A czas tego MAXIMA i spotkania z niezwykłymi przyjaciółmi muzykami, dziennikarzami, artystami, w tej burej rzeczywistości lat 70-tych był czymś, co rozbarwiło całe nasze życie, dzięki Wam drodzy Przyjaciele.

Autor wpisu: Tadeusz ‘Max’ Wysocki – strona Narodowa.pl https://narodowa.pl Email: narodowa@narodowa.pl

Kierownik Klubu MAXIM w Warszawie 1971-1975, wspomnienie Warszawa, luty 2024.

“Jazz, to jest rozbieranie muzyki do jej pięknej nagości” (kiedyś ktoś tak powiedział, ale zapewne to wyszeptałem ja)

P.S. Jedno małe wspomnienie o moim pierwszym przyjacielskim spotkaniu z jazzem, wcale nie związane z klubem muzycznym Maxim, ale z barem Maxim i poznanym niezwykłym przyjacielem, twórcą muzyki jazzowej Mieczysławem Koszem. Otóż, kiedy zaraz po ukończeniu studiów w 1971 roku w SGPiS teraz SGH, muszę o tym wspomnieć: trójka najbliższych na studiach przyjaciół Henryk Rosiński, Bogdan Jankowski i ja postanowiła kontynuować swoje barwne życie i zatrudnić się w… warszawskiej gastronomii [sic!] (a chyba do tego namówił nas Henio – chcę mu oddać cześć – ruszył lawinę zdarzeń prowadzących do Maxima i reszty historii mojego życia przez kolejne życiowe przyjaźnie), ja zostałem przez WZG skierowany jako praktykant do małej restauracji barowej Maxim przy ul. Kniewskiego 7/9 (tam, gdzie z przyjaciółmi odkryliśmy wielkie puste piwnice po dawnej powojennej knajpie “Maxim” – restauracji “Kaskada”), i pewnego dnia w okresie lata 1972 roku na sali tego “swojego” barku Maxim poznałem bardzo ciekawego gościa, razem osobą towarzyszącą – przewodnikiem ciekawie rozmawiali o muzyce, pozwoliłem sobie zadać parę pytań, on pięknie zaczął opowiadać o muzyce i o jazzie. Zaprzyjaźniliśmy się. To był Mieczysław Kosz, nie widział, pięknie grał. Zapraszał mnie na swoje małe koncerty jazzowe w kawiarni, zima 1972/3 roku, kawiarnia z piętrem, siedziało się na górze, on grał swoje opowieści jazzowe, jak niezwykłe misterium muzyki kosmosu, na wielkim czarnym fortepianie na dole przy dużym oknie na ulicę – jaka była nazwa tej kawiarni i tej ulicy niedaleko placu MDM? Został mi jeszcze taki mały obrazek pamięci – ulica zaśnieżona, szliśmy na ten jego koncert, wspierał rękę na moim barku, powoli spacerem od Maxima Marszałkowską do jednej z ostatnich uliczek na prawo przed MDM, rozmawialiśmy o życiu, o dzieciństwie, miał taki ciepły chłopięcy głos. Dużo w pamięci tego nie zostało, to była w moim życiu ulotność chwili, ale chcę to ocalić od zapomnienia.

Potem tragiczny moment w maju 1973 roku, nagły wypadek, być może miał moment silnej depresji, podobno był spakowany, następnego dnia miał udawać się za ocean na koncerty, może czuł, że nie da rady, nie muzyka, ale okrutni “przyjaciele” go wykorzystywali (miał kasę), pamiętam takiego jednego zwalistego nieprzyjemnego typa, imienia ze złości nie wymienię. Ale tak naprawdę Mietek chciał żyć. Wielka szkoda Mietka.

Przejrzałem genealogiczne informacje, nigdzie o nim i jego rodzinie szerszego słowa, siądę teraz do moich materiałów i dla tego genialnego “Mietka” Kosza spróbuję o tym opowiedzieć coś więcej:

https://narodowa.pl/exhibits/proba-opisania-genealogii-i-historii-rodzinnego-domu-przodkow-mieczyslaw-kosz/

P.S. Od przyjaciela Marka Bogatka z Sydney otrzymałem kilka dodatkowych słów wspomnienia o naszym Klubie Maxim

*Autorem logo Maxima, tego pięknie stylizowanego M, które zdobiło drzwi wejściowe jeszcze w 90-tych, gdy od lat urzędowały tam już Hybrydy, był Krzyś Pasternak.

* Instalacje elektryczną robił nam jakiś “Pan Staszek”(?), którego przygadaliśmy na reglamentowanym piwku w barku na górze (po lewej stronie wejścia do kina PALLADIUM), który to barek i całą restaurację MAXIM prowadziłeś jako szef z przydziału warszawskiej gastronomii jako praktyki organizacyjne, kiedy ci przydzielono cały ten MAXIM z jego ciemnymi i zamkniętymi wielkimi podziemiami po powojennej restauracji.

* Pierwszym DJ-em był nasz druh ,,Staszel” – Andrzej Staszewski, który nie tylko miał w Warszawie najlepszą kolekcje płyt, ale tez unikalne wtedy dyskotekowe ‘psychodeliczne’ efekty świetlne.

*Sprzęt muzyczny do klubu załatwiłem u dyrektora Diory – pana Jelonkiewicza, ojca mojego kumpla z Elektroniki.

* Kiedyś złożymy głowy razem i przypomnimy sobie wspaniale, chyba najlepsze party w Maximie…na tydzień przed jego oficjalnym otwarciem w Sylwestra 1974 roku. Wszystko, jak to przy Maximie, było spontaniczne i społeczne: Natasza Czarmińska i chyba “Elka” Elżbieta Jodłowska (tez koleżanka z Lelewela) robiły ręcznie numerki do szatni, Zbyszek Namysłowski zorganizował muzykę, pomagał Jan Ptaszyn Wróblewski, Czesław Niemen, Stanisław Cejrowski (PSJ – Polskie Stowarzyszenie Jazzowe) musiał zorganizować też bramkarzy, no bo ktoś chyba tych naszych kapot pilnował. To był ten PRAWDZIWY MAXIM, który tak bardzo chcieliśmy stworzyć dla nas i dla innych. Potem zaczęła się komercha.

*Wreszcie słowa uznania należą się dwom ‘komuchom’ (myślę o nich ciepło!) dzięki którym wszechwładna Partia PZPR zgodziła się na organizację klubu: Dyrektorowi WZG (Warszawskie Zakłady Gastronomiczne) – panu Staszkowi Styczyńskiemu, i ówczesnemu I-mu Sekretarzowi KW PZPR w Warszawie Ryszardowi Frelkowi – za ich zgodę w daniu nam wolnej ręki na to, jak na owe czasy “ogromne wariactwo”. Do dziś pamiętam moje (ja – obywatel absolutnie bezpartyjny!) wystąpienie w tej sprawie aż na posiedzeniu Komitetu Wojewódzkiego partii, gdy wywalczyłem pozwolenie na działalność Maxima do 3-ej nad ranem (nawet ich ukochana restauracja “Kongresowa” niedaleko zlokalizowana w PKIN (pięknie przez Partię nazwana jako “Pałac Kultury i Nauki”!) musiała się zamykać o 1-szej.

Więcej grzechów nie pamiętam, jak sobie przypomnę coś dodatkowego – nie omieszkam napisać.

Marek Bogatek, Sydney


##

Fotografie do wpisu odszukał i przesłał Krzysztof Pasternak, zamieszczam z taką moją notką:

Luty 2024 roku – ot tak sobie po 50 latach, gdzieś tam w Konstancinie-Jeziornie k/Warszawy nasz przyjaciel i główny projektant Klubu MAXIM znany architekt Krzysztof Pasternak przejrzał swoje domowe archiwa i nastąpił “cud nad Wisłą”! – odnalazł stare slajdy z klubem, oczyścił je, i jak mógł najprędzej przesłał odnalezione stare fotografie z przygotowania wnętrz Maxima do rozpoczęcia działalności, oraz jeszcze bardziej kapitalne klubowe pamiątki, w kolejności zdjęć w albumie wpisu (takiej jakie są po 50 latach):

Album fotografii i skanów wpisu: rok gł. 1974 – w kolejności ukazywania:

1 oraz 11. Logo Klubu Maxim – projekt inspirowany formą drzwi wejściowych do klubu inspirowaną projektem logo tzw. sprzężenie zwrotne kompozycji

2. Drzwi wejściowe, wahadłowe, wykonane ze sklejki wodoodpornej lakierowane w kolorze pomarańczowym z wypełnieniem płytami przeźroczystego plexiglasu. Przy drzwiach na ścianie widać nieźle plakat zapowiadający koncert w Maximie – niedawno utworzona nowa jazzowa grupa “Leszek Żądło Ensemble” z Niemiec.

3. Widok wnętrza sali dolnej z pozycji barmana. Po lewej fragment sceny na mobilnych praktykablach (podestach) do dowolnej aranżacji. W głębi stoją od lewej Andrzej ‘Staszel’ Staszewski – jeden z pierwszych DJ – Deejayów – Prezenterów Dyskotek w Polsce, oraz kierownik klubu Tadeusz ‘Max’ Wysocki, unieruchomieni na 20 sekund z uwagi na wykonywanie zdjęć bez flesza na tzw. czas (slajdy Orwo Color)

4. Widok baru nr 2 w sali dolnej z wydzielonym parkietem do tańca. Pozostała część podłogi wyłożona miękką wykładziną ze względów akustycznych. Hokery i tuby oświetleniowe wg projektu indywidualnego.

5. Widok wnęki z estradą. Na pierwszym planie prototyp „latawców” do dekoracyjnej aranżacji przestrzeni nad parkietem. W strukturze z rur rusztowaniowych podwieszonych pod stropem widoczne kierunkowe ekrany akustyczne i elementy profesjonalnego oświetlenia sceny.

6. Widok baru nr 1 przy którym pozuje architekt Andrzej Krzesiński w głębi podwójne drzwi do zaplecza z okrągłymi „bulajami”

7. Bar na parterze – widok od wejścia z ulicy

8. Widok przez ladę szatni na boks kasowy i drzwi wejściowe. Widoczne wypełniające wnętrze konstrukcje z rur rusztowaniowych będące głównym motywem kompozycji architektonicznej wnętrza klubu Maxim

Mój komentarz do p. 3-8: ze względu na chroniczny brak większych funduszy na wyposażenie klubu (większość elektronicznej aparatury była załatwiona przez Marka Bogatka w państwowych zakładach elektronicznych, rzutniki do specjalnych efektów świetlnych dał znany disc-jockey przyjaciel Andrzej ‘Staszel’ Staszewski (jeden z pierwszych DJ-ów w Polsce), część głośników i elektronicznej aparatury użyczył przyjaciel Krzysztof Szybiński, i tak dalej w tym społecznym szaleństwie robienia klubu bez żadnej zapłaty (bo i skąd ktoś miał zamiar płacić za 3 lata pracy przy organizacji i projektach klubu). Stosowano rozwiązania na miarę czasów komuny “rewolucyjne”, np. przy budowie wnętrza klubu i do montowania reflektorów, głośników, rzutników, elementów dekoracji itp. wykorzystano typowe metalowe rury rusztowań stosowanych w budownictwie lat  70-tych XX wieku. Kolory rur? – machnięto je zwykłą emulsyjną farbą, bo na droższą pieniędzy nie było. I na prapremierę klubu w sylwester 1974 roku był błysk!

9. Projekt komiksu reklamującego Klub Maxim, niewydrukowany z uwagi na wykonanie w formacie nietypowym(nieco większy niż A-3

10. Na koniec inna perełka – Z tej okazji przyjaciel Jacek Kleyff z Salonu Niezależnych przygotował specjalny wpis na ostatniej stronie muzycznego magazynu JAZZ numer 12/1974, a tu już pozwolimy sobie na podanie jego dokładnej treści – jako ulotne ślady historii Polskiego Jazzu i Polskiej Kultury:

————————————————————————————————-

Miesięcznik JAZZ grudzień 1974 roku, nr 12/1974 – 220, autor tekstu Jacek Kleyff:

CO PRZYNIOSŁEŚ? redaguje salon niezależnych

Ludzie!! Od lata 1972 r. działa w Warszawie nieformalna grupa zapalonych elektroników i architektów, czyli samobójców, oraz mgr Wysocki, którzy postanowili w dotychczas niewykorzystanym w pełni lokalu dawnej restauracji “Maxim” pod kinem “Palladium” w Warszawie, wymagającym remontu za kilka milionów zł. – zorganizować z pomocą Warszawskich Zakładów Gastronomicznych, Agencji Koncertowej Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego, oraz własnego uporu – Klub Muzyczny “Maxim”. Zapamiętajcie ich nazwiska: Marek Bogatek – samobójca naczelny, Krzysztof Dydyński samobójca skarbnik Andrzej Krzesiński samobójca do spraw socjalnych, Krzysztof Pasternak – samobójca graficzny (autor niniejszego rysunku) i Krzysztof Szybiński samobójca bez teczki. Ich masochizm był na tyle nieprzeparty, że postanowili sami – jak się wyrażają: organizować materiały budowlane, których “nie ma” (a konieczne do przeprowadzenia remontu) i załatwiać sprawy, których “się nie da załatwić”. Poza Jazzem, jako nurtem wiodącym, a którego najwyższy poziom ma załatwić PSJ – chcą prowadzić w klubie działającym po 15 godz/dobę (13:00 – 4:00) – wszelką inną działalność artystyczną. Słuchajcie !! jest to experyment, który poniesie klęskę, jeżeli wypadnie średnio. O tym jak on wypadnie zadecydować może każdy z innych nieznanych samobójców, bezczynnie chodzących po mieście. Dlatego też Drogi Anonimowy Samobójco jeżeli masz pomysł na: * widowisko z wykorzystaniem lasera i 45 telewizorów * zalanie wodą 3/5 lokalu i wysypanie piachem reszty * intymny sposób deklamowania wierszy * dziesięciodniowe patrzenie sobie w oczy, aby odpocząć od świata, który pędzi jak szalony * wpuszczenie do lokalu 300 sztuk bydła i jednego skrzypka dla poprawienia nastroju ; i na wiele innych zdarzeń – zgłoś się natychmiast do “KLUBU – DROŻDŻY MAXIMA” W-wa tel. 273763, lub lepiej dokładnie i poważnie opisz w liście i prześlij na adres: Agencja Koncertowa Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego 00-020 Warszawa ul. Rutkowskiego 20/5.

+

(Rysunek – Św. Mikołaj kładzie pod pięknie narysowaną choinkę z jeszcze piękniejszymi ozdobami i świeczkami prezent-pudełko z napisem: ZRÓB TO SAM *** KLUB MUZYCZNY MAXIM *** W-wa ul. Kniewskiego)

W stopce po lewej stronie: Nazwa Biuro Projekt. “PARANOJA PROJEKT-8” / Temat rysunku: “Idą Święta” / Kreślił – Krzysztof Pasternak inż. / Opis – Jacek Kleyff inż. / Zatwierdził – Tadeusz Wysocki mgr. / Rys: 8 / Dn 6-XII -74 /.

…..

Na koniec mam prośbę do czytających powyższe wpisy – zobaczcie w swoich domowych archiwach, popytajcie innych, poszperajcie w pamięci, może są jeszcze do odnalezienia inne pamiątki po Maximie? “Co przyniosłeś?” – przynieś!

Autor wpisu: Tadeusz ‘Max’ Wysocki, Warszawa i Przyjaciele Klubu ,,Maxim”, 01.01.2024.

Od dnia 20.02.2024 – SĄ ODNALEZIONE DALSZE KLUBOWE PAMIĄTKI !!

Przyjaciel klubu i twórca arch. Tomasz Lechowski przesłał! :

Zdjęcie 12. Koncepcyjny projekt Tomasza Lechowskiego stanowiska DJ Maxima

Zdjęcie 13. j.w.

Zdjęcie 14. Karta Zgłoszenia Pomocy i Wsparcia klubu Maxim

Zdjęcie 15. JEST! Pierwszy odnaleziony artykuł prasowy IBISA “Laser w Maximie”,  “Życie Warszawy” nr 288 z 4.XII.1974 r.                                      – część 1-sza.

Zdjęcie 16. j.w. część 2-ga.

15.08.2024 – ODKRYTO DALSZE PAMIĄTKI PO ‘MAXIMIE’ !! Tu nasz klubowy Przyjaciel Krzysztof Dydyński z Sydney wpadł na chwilę do Warszawy, i w swoim rodzinnym domu na przysłowiowym strychu odnalazł, po tych 50 latach, kolejne klubowe pamiątki związane z “Maximem”, przynoszące jeszcze więcej radości z odkrywania śladów przeszłości, takie angielskie The Best of Fun 🙂

Jak w teatrze życia przedstawiamy, kurtyna!:

Zdjęcie 17 oraz 18. – Drugi artykuł prasowy red. Andrzeja Ibisa-Wróblewskiego o ,,Maximie”, tym razem już wspomnieniowy i ,,rozliczeniowy” – MAXIM JAKO WIZYTÓWKA – Tygodnik ,,Polityka” 14.02.1976. pełny tekst będzie podany w późniejszym terminie.

Zdjęcie 19. – Trzy wycinki z prasy warszawskiej z 1974 roku o planach otworzenia “jedynego w swoim rodzaju w Polsce” klubu muzycznego, w ogromnie ambitnymi planami (zwracam uwagę – jeszcze przed podpisaniem “nagłej i wymuszonej” umowy przez właściciela lokalu WZG Stare Miasto z PSJ – Polskim Stowarzyszeniem Jazzowym – jej Agencją Koncertową, co skończyło się tak, jak się skończyło).

Zdjęcie 20. – Artykuł prasowy ‘ŻÓŁWIE TEMPO REMONTU” o ślimaczącym się remoncie i przygotowaniu do otwarcia “lokalu gastronomicznego” jakim dla części władz był “Maxim” – widać, że autor artykułu reprezentuje środowisko gastronomii, jest specjalistą od restauracji, barków i knajp rozlicznych, o planach klubu mało wiedział, widział, że coś się z remontem idzie powoli, nie wiedział, że zaczęły się kłopoty z funduszami na remont, wreszcie w końcu roku się udało “Maxima” otworzyć, choć na pół gwizdka – nie było funduszy na wykończenie wyposażenia, np. nie było odpowiednich krzesełek (władze zakupiły fotele typu plastikowego), brakowało wszystkich stolików, niezbędny fortepian już trochę się rozpadający ściągnięto, o ile pamiętam z lokalu “Baryłeczka”, itd. (to winno być dla nas ostrzeżeniem, że władza, z naszymi wielkimi i ambitnymi planami, zaczyna się niecierpliwić bo knajpę trzeba otworzyć, ale tym ostrzeżeniem nie było, bo my w czadzie tworzenia najlepszego klubu półśrodkami zainteresowani nie byliśmy, niestety 🙂

Tu również dopisek czerwonym flamastrem: ,,Czołem, Krzysiu! Za nic w świecie nie ośmieliłbym się zakłócać Twojego wypoczynku, ale ta wypocina ukazała się w “ŻW” 13.II.74 r. Dobrze, żebyś o tym wiedział, ale take it easy. Trzymaj się ciepło, A… (?) Po lewej P.S. Postaram dowiedzieć się, co to za jeden ten (mom)”. – brzmi jak groźba 🙂

Zdjęcie 21. – No to już kompletny “smaczek, cymesik” – wycinek prasowy o “Maximie” z samej ,,TRYBUNY LUDU”!

+ Zdjęcia/Skany 22-59. – Sierpień 2024 – odnaleziony w rodzinnym domu w Warszawie przez Krzysztofa Dydyńskiego z Sydney (tak, już po kilkunastu dniach spędzonych w Warszawie wrócił do swojego Sydney, ale iskra Boża kazała mu odnaleźć i tę pamiątkę):

PROJEKT + OPIS APARATURY ELEKTROAKUSTYCZNEJ I ŚWIETLNEJ KLUBU MUZYCZNEGO “MAXIM”, Warszawa, ul. Kniewskiego 7/9 ; Opracowali: Członkowie Sekcji Technicznej Społecznej Rady Organizacyjnej Klubu Muzycznego “Maxim”: mgr inż. K. Dydyński – podpis ; mgr inż. K. Szybiński – podpis ; Zatwierdził – z pieczęcią i podpisem – WZG “Stare Miasto” Warszawa, DYREKTOR Romuald Sosnowski

7.11.2024 Dorzucam jeszcze jedną pamiątkę po ,,Maximie” – starą niemiecką maszynę do pisania ,,Mercedes”, która leży sobie w piwnicy, ale krzyczy też o taką samą pamięć!

https://narodowa.pl/exhibits/stara-maszyna-do-pisania-mercedes-pamiatka-po-klubie-maxim-w-warszawie-1971-1975/

P.S. Jeżeli ktoś chciałby obejrzeć resztki Klubu “Maxim” (raczej nawiązanie do jego nazwy) w polskim filmie – reżyser filmowy Marek Piwowski nakręcił w 1976 roku “Przepraszam, czy tu biją” – film niestety typu gangsterskiego (c0 z duchem “Maxima” miało mało wspólnego), tu można obejrzeć film jako świat łotrzykowski Warszawy z tych czasów: https://www.youtube.com/watch?v=xyyTw3ezdas

Prawa kopiowania fotografii i tekstu: tylko dla celów niekomercyjnych, pod rygorem prawa, z podaniem źródła: Strona Narodowa.pl https://narodowa.pl 

 

 

 

 

 

Propozycje gry z pamięcią i wyobraźnią - POLE ZMYSŁÓW - bonusy Portalu Narodowa GA.PA - na dziś - PANACEA - Wirtualna Gra Wyobraźni i Skojarzeń "PANACEA"

Korespondencja

Website Project Created by RAW-CODE