“Nowoczesny Kelner” Nieznane okupacyjne opowiadanie nieznanego autora – pamiątka po cioci Eugenii Maternickiej z Włoch (pod Warszawą) – bardzo możliwe, że autorem tego niezwykłego opowiadania jest Adam Grzymała-Siedlecki
“Nowoczesny kelner”
Maszynopis odnaleziony po latach w bibliotecznych zbiorach naszej cioci w naszym rodzinnym domu we Włochach pod Warszawą: Eugenia Maternicka (1875-1967) szefowa sekretariatu i księgowości w przedwojennym Wydawnictwie Gebethner i Wolff, Warszawa.
Może znawcy literatury pomogą odgadnąć autora, czy Chrzanowski to autentyczne nazwisko, czy pseudonim – jeśli tak, to czyj? Z ostatnich rodzinnych przemyśleń należy sadzić, że autorem tego niezwykłego opowiadania jest wieloletni przyjaciel i rówieśnik cioci Eugenii – Adam Grzymała Siedlecki (1876-1967) słynny krytyk literacki i teatralny, dramatopisarz, tłumacz, prozaik, scenarzysta filmowy, reżyser:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Adam_Grzyma%C5%82a-Siedlecki
===============================================================================================
Napisał Chrzanowski.
Nowoczesny kelner.
————————————-
Znowu jestem w knajpie. Tu w barze “Pod zdechłym Medorem”. Państwo
nie macie pojęcia, jak ja przez ten rok żyłem okropnie w bezrobociu
kelnerskim. Nic tylko szlifowałem warszawskie bruki i serce mi się
krajało, patrząc na te osoby z towarzystwa, udających kelnerów i obra-
żające fach gastronomiczny. No, bo jakże – każda potrawa wymaga szacunku
i zrozumienia duchowego, a oni co: podają wódkę ciepło, zupę zimno, a
do ryby nożyczki do owoców. Co do tych aktorek, czyli kelnerek artystycz-
nych, to te prawdziwe artystki już w wieku takim zapatynowanym, choćby
ze względu na doświadczenie życiowe – jeszcze jaką taką nie nawalają w
parafię, ale te tak zwane krowięty, czyli nadeptki sztuki, to te się
odgrywają na narodzie – taka na scenie nosiła najwyżej tacę i mówiła
cztery słowa: “Zupa na stole – powóz zajechał” – i to się pomyliła,
bo czasami powiedziała: “powóz na stole – zupa zajechała”. Jak to u takiej
gość zamówi de voleja z groszkiem, to ona taka ważna kroczy do kuchni,
jak Balladyna na koronację. Jak się trafi gość co zamawia bose pół czar-
nej, bez ciastka, to ona tak się boleśnie uśmiecha, jak Dama Kameliowa
przed śmiercią. Państwo nie macie pojęcia, jakiem ja żył przez ten rok.
Ja wiem, że w takiej zawierusze jeden człowiek znaczy tyle co sardynka
na oceanie podczas burzy, ale ta sardynka tylko dba o swoją główkę. Prawdę
powiedziawszy 30 lat pracuję w swoim fachu, a nigdy nie widziałem łba
od sardynki. Co miałem robić. Przez cały listopad i grudzień zeszłego
roku woziłem wódkę z Lublina, ale to taki łakomy towar, że ciągle wpada-
łem w deficyt i musiałem się wziąć do czego innego. ja fabrykowałem
mydło, a szwagier Pikutowski chałwę. Interes nawet nieźle szedł, ale
któregoś dnia myśmy się urżnęli na trupa i pomięszały nam się surowce.
Więc ja musiałem odstąpić od produkcji i szwagier Pikutowski juz fa-
brykował chałwę z tego materiału – potem konsumenci się skarżyli, że jak
się najedzą chałwy to puszczają bańki mydlane, ale jakoś wyszedł na
swoje. A ja wróciłem do mojego kochanego fachu. A było to tak: szwagier
Pikutowski powiada: “otwierają nowy bar “Pod Medorem” idźże, może do-
staniesz posadę. Przychodzę, lokal jak się patrzy – na wykończeniu –
tynk przepisowo sypie się na łeb z sufitu – na środku tego bałaganu
stoi osoba rodzaju żeńskiego i odrazu do mnie: Pan w jakiej sprawie?
“W sprawie pracy”. Obejrzała mnie od zelówek do reflektora przez lornię
i powiada” “W sprawie jakiej pracy?” “Chciałem właśnie podawać za kel-
nera”. Jak to usłyszała zaczęła się uśmiechać, podała mi rękę i mówi:
“A w jakim teatrze pan występował?”. Zbaraniałem, jak baran, a ona
dalej mówi: “Bo u nas będą podawali tylko artyści i osoby z towarzy-
stwa”. Chciałem babie dać bykiem w otrzewną i powiadam: “Pani się pyta
kto ja jestem? Jestem bożyszcze kobiet – Morys Chevalier”. Jak to uszłysza-
ła o mały włos mi gęby nie obśliniła z radości i mówi: “Chociaż nie cho-
dzę do kina, bo jak się miga, to mi oczy śmigają, ale słyszałam o panu,
że pan jest pełen perwersji. Odrazu zrobiła ze mną kontrakt na 7 lat.
Jestem teraz za szefa recepcji. Zapraszam państwa na obiadek do naszego
baru, a w razie gdyby kto chciał posłać swoją teściową w zaświaty, re-
komenduję naszą firmową sałatkę “A la Chevalier”.
===============================================================================================
Ku pamięci wszystkich kelnerów, oraz wszystkich najlepszych i najgorszych knajp w Polsce,
Tadeusz Wysocki, Warszawa – Włochy