Pamiątka rodzinna która mówi – Stary rodzinny zegar z 1908 roku, który opowiada historię rodziny Rebell i innych rodzin
Zegar ten był naszym ślubnym prezentem, dostaliśmy go od brata mojego męża, jako rodzinne votum szczęścia. Nie był on nowy, ani kupiony na tę okoliczność, a ten sam, który, w 1908 roku był podarunkiem ślubnym Dziadków mego męża. Byłam podwójnie szczęśliwa, ponieważ wielokrotnie w dzieciństwie słyszałam arię “Ten Zegar Stary” z opery Stanisława Moniuszki “Straszny dwór”, której w naszym domu bardzo lubiła słuchać Babcia w wykonaniu legendarnego Bernarda Ładysza, jego kresowy zaśpiew tak bardzo przypominał jej dzieciństwo i młodość na utraconych Polskich Kresach.
Ten zegar w naszym domu przez wiele lat bił godziny czasu, ale dla mnie z każdym dniem życia tym tak pięknie drgającym dźwiękiem coś chciał powiedzieć, przypomnieć o historii rodziny.
To był zaczyn myśli, zajęłam się historią rodziny i genealogią, poznałam ciekawe dzieje przodków, związanych bezpośrednio, czy pośrednio z tym zegarem. Oto ich historia w kilku zdaniach:
Rodzina a właściwie rodziny o nazwisku Rebell przybyły na przełomie XVIII i XIX wieku, jako tak zwani “użyteczni rzemieślnicy” na tereny gminy Subkowy koło Tczewa. Byli tkaczami, garncarzami, serowarami. Skąd przybyli? Prawdopodobnie z terenu Niemiec, największe skupiska były w Hesji i Badenii-Wirtenbergii, dokładniejszej lokalizacji nie ustaliłam ale się staram.
W 1884 roku Rudolf Carl urodzony w Małej Słońcy poślubił Wilhelminę Paulinę Łabuńską z Nicponi. Akt spisano w zborze ewangelickim w niedalekim Rudnie, gdyż obie rodziny były tego wyznania. Na świat zaczęły przychodzić dzieci, najpierw Valeska a później Oswald Richard i kolejne jego siostry. Czy to śmierć córek skłoniła Wilhelminę do zmiany, czy był to powrót na łono kościoła rzymskokatolickiego, tego się już nie dowiemy. Z piątki dzieci dorosłości dożył tylko Dziadek męża. Oswald był ostatnim ewangelikiem w rodzinie. Pozostałe rodzeństwo, jeszcze pięcioro, było chrzczonych w kościele rzymskokatolickim.
Przypadkiem dokonałam niezwykłego i zaskakującego wszystkich odkrycia. Oswald Richard ożenił się z katoliczką Ludwiką z domu Klimecka. Ślub był w 1908 roku w parafii panny młodej czyli w Gniewie. W kościele św. Mikołaja. Czy przed ołtarzem, w którym wisi obraz Matki Boskiej będący wotum dziękczynnym króla Jana Sobieskiego a słynącym z cudów, tego też nie wiemy.
W każdym razie w prezencie dostali zegar. Czy towarzyszyły mu życzenia by wybijał tylko szczęśliwe godziny, czy darowano po prostu praktyczny przedmiot….
Zegar wisiał najpierw w Brzuścach a później w Tczewie. Dziadek był maszynistą na kolei, nigdy nie miał żadnego wypadku. Został wcielony do armii pruskiej i wysłany na front francuski I wojny światowej. Został ranny w nogę i choć kula została na zawsze nic groźniejszego się nie stało. Zmarło tylko najmłodsze dziecko, właśnie wówczas. Walerian, ojciec mojego męża, został wcielony do armii niemieckiej, z której uciekł nim pojechali na front i ani jego, ani rodziny nie spotkały żadne represje.
I po wielu latach ten zegar trafił do naszego małżeńskiego domu jako ten piękny prezent ślubny.
My obok życzeń szczęścia usłyszeliśmy jeszcze prośbę by zegar odziedziczył kolejny z męskich potomków Oswalda. Po 116 latach wciąż odmierza czas, musi wisieć troszeczkę krzywo by bez spóźnienia wybijać szczęśliwe i pełne rodzinnej pamięci godziny.
Gdy przyjdzie pora, dostanie go praprawnuk Andrzej, by i jego rodzinie ten zegar stary wybijał szczęśliwe godziny i dalej opowiadał o przeszłości też dla potomków.
—
Grażyna C-R.
15.07.2024
Załączam też mały plik z tym jego pięknym i wzruszającym dźwiękiem, oraz drugą fotografię jako jego współbrzmienie z innymi rodzinnymi pamiątkami obok niego, które są z nim na zmianę.
P.S. W salonie obok wisi na ścianie inna rodzinna pamiątka, która mówi:
Święty Rodzinny Obraz ,,Matka Boska Ostrobramska” – Wspomnienie o Dziadkach